WIG20 ma ciągle problem z dwoma rzeczami – luką bessy z 17 lutego i bladoczerwoną linią. Coraz bardziej zbliża się również opadająca średnia sma15dniowa. Patrząc na amerykańską giełdę - indeks SP500 na chwilę obecną -3,64% i wskazuje na wybicie mojego kanału spadkowego dołem, a więc możliwość najgorszego scenariusza tj. gwałtownego spadku – daje to negatywny sygnał. Sęk w tym, że w piątek Amerykanie przebili listopadowe dołki, dziś zakończyło się to u nas tylko niższym otwarciem. Notowania w Stanach póki co trwają, więc o przebiciu tak będzie można powiedzieć tak na 99% dopiero pod koniec sesji. Dlaczego 99%? Cóż, w listopadzie S&P500 przebiło dołki z 2002, na drugi dzień i to mimo gorszego jeszcze początku, choć nie bez pomocy administracji USA giełda uratowała się na niecałe 2 miesiące.
Czy nasza GPW zareaguje podobnie? Sęk w tym, że analizując porównawczo wykresy indeksów amerykańskich i polskich nasze WIGI podczas hossy miały większą dynamikę wzrostów, siłą rzeczy bessa kosztuje nas więcej i mamy jeszcze z czego spadać, nie zdziwi więc ponowny ruch spadkowy i u nas, trudno szacować zasięg, ale widocznie zdrowy popyt nie potrafi się odnaleźć w tej sytuacji i na tych poziomach.
Pomijając zlecenia koszykowe, którymi raz na jakiś czas jesteśmy karmieni i które trudno rozszyfrować (kto? Co? Gdzie? Kiedy? Jak długo?) zdarzają się jedno- dwuseryjne wzrosty. To trochę mało. Oczywiście nie wszystkie spółki reagują tak samo (np. Netia), ale potrzebny jest zdrowy kapitał i wzrosty na szerokim rynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz